Tu życie płynie inaczej, bez pośpiechu, w cieniu Puszczy Knyszyńskiej i pośród rozlewisk Narwi. Kraina żubrów, bocianów, a od strony kulinarnej pachnąca rumianą babką ziemniaczaną, kiszką i kartaczami. To prowincja pisana przez duże P, gdzie w każdym zakątku panuje spokój, a cisza jest wręcz namacalna. Choć ową ciszę przerywa czasem ryk żubra czy jeleni w puszczy, a śpiew ptaków budzi rano niczym najpiękniejsza melodia. Nie znajdziemy tu gonitwy i zgiełku dużych miast, chyba że pojedziemy do Białegostoku, by zobaczyć pałac Branickich, gotycka katedrę, przejść się przez Rynek albo wspiąć się na zielony dach filharmonii Podlaskiej.
Naszą wycieczkę zaczynamy od zwiedzania cerkwi w Grabarce. „Święta Góra Grabarka to miejsce, gdzie od stuleci podążają prawosławni pielgrzymi. Jej najstarsze dzieje nie są znane. Góra zasłynęła w 1710r., kiedy epidemia cholery szalała na terenach Podlasia. W tym czasie pewnemu starcowi we śnie zostało objawione, że ratunek można znaleźć na pobliskim wzgórzu. Wierni poszli za głosem Bożym, przynosząc ze sobą krzyże. Z modlitwą obmywali się i pili wodę ze źródełka. Według kroniki siemiatyckiej parafii ratunek od choroby znalazło wówczas ok. 10 tys. ludzi. W podzięce Bogu za cud zbudowano na tym miejscu drewnianą kapliczkę Przemienienia Pańskiego. Cerkiew przebudowywana, remontowana, upiększana dotrwała do 1990r, kiedy to podpalona spłonęła doszczętnie. Nowa cerkiew została wyświęcona w 1998r.”[i] – czytamy na stronie sanktuarium. Na Świętą Górę Grabarkę co roku w sierpniu przychodzą tysiące prawosławnych pielgrzymów, niosąc krzyże wotywne z modlitwą o uzdrowienie i opiekę i zostawiając je na wzgórzu. Na Górze Grabarce bije również źródło, słynące z uzdrowień, choć jak mówi posługujący tu batiuszka „to wiara uzdrawia, nie woda”. Z Grabarki jedziemy do Koterki. Naszym celem jest urocza niebieska cerkiew Ikony Matki Bożej „Wszystkich Strapionych Radość”, zbudowana wśród drzew na leśnych grzęzawiskach tuż przy białoruskiej granicy. Powstała w miejscu nieuznawanego objawienia, cerkiew ta jest wspaniałym przykładem wiary i pobożności tutejszych mieszkańców, a nabożeństwa w niej odbywają się kilka razy w roku.
Stąd ruszamy do Odrynek, by zobaczyć skit, czyli pustelnię prawosławną świętych Antoniego i Teodozego Pieczerskich. Tradycja życia na pustelni wśród rozlewisk Narwi odbudowana została przez ojca Gabriela. „Na obszarze, na którym książę Iwan Michałowicz Wiśniowiecki w 1518 r. spotkał cudowną ikonę Antoniego Pieczerskiego, jako ówczesny przełożony monasteru supraskiego, wybudował kaplicę, która stała się początkiem nowej pustelniczej wspólnoty zakonnej”[ii] – możemy przeczytać na stronie Skitu. Do pustelni od strony wsi Odrynki prowadzi kładka przez bagna, nazywana przez archimandrytę „kładką życia”. Na terenie skitu znajdują się dwie cerkwie – pw. Św. Antoniego i Teodozego Pieczerskich oraz pw. Opieki Matki Bożej, dom biskupi, świątynie, kaplice. Od śmierci ojca Gabriela w 2018 roku tradycję skitu kontynuują mnisi, a ilość wiernych szukających wsparcia duchowego, odpoczynku, ciszy i refleksji rośnie z roku na rok.
Podlasie na weekend… i na dłużej (cz.II)
Część III - Kruszyniany, Tykocin, rozlewiska Narwi (Waniewo i Śliwno)
Podlasie na weekend… i na dłużej (cz.III)
[i] http://www.grabarka.pl/
[ii] https://skit.odrynki.pl/skit,informacje
nigdy nie byłam na Podlasiu, nadrobię!
OdpowiedzUsuńzachęcam, my tyle razy przejeżdżaliśmy w drodze do Grodna, ale poza Białowieżą nie zatrzymywaliśmy się na zwiedzanie. A jest tyle ciekawych miejsc!!!!
Usuń