Naleśniki w eleganckiej odsłonie – otulone sosem pomarańczowym i podpalane przed podaniem. Ich historia sięga końca XIX wieku, kiedy to młody pomocnik kucharza w Hotel de Paris w Monte Carlo stanął przed pewnym wyzwaniem, polegającym na przygotowaniu deseru dla księcia Walii Edwarda i jego przyjaciół. Jak się można domyślić, biedaczek tak bardzo się denerwował, że przez przypadek sos na bazie kirszu i likieru pomarańczowego zapalił się. Francuski kucharz w chwili rozpaczy spróbował mieszanki i ku swojemu zaskoczeniu odkrył, że smakuje wyśmienicie. Naleśniki włożył więc do sosu, a przed podaniem deser podpalił jeszcze raz. Zachwycony zarówno smakiem jak i wyglądem „książęcych naleśników” Edward zaproponował nazwać je naleśnikami Suzette, na cześć towarzyszącej im w podróży pewnej damy.
Polecam też inne przepisy na naleśniki:
- Ażurowe naleśniki na kefirze
- Dutch baby – historia i przepis
- Naleśniki - przepis podstawowy
- Rosyjskie bliny
- Amerykańskie pancakes
Crepes Suzette - płonące naleśniki
Składniki (na 2 porcje):1 szklanka mąki
1 szklanka mleka
0,5 szklanki śmietanki
2 jajka
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
olej do smażenia
Mąkę, mleko, śmietankę, ekstrakt i jajka wymieszać na jednolite ciasto (można zmiksować blenderem), odstawić na 15 minut. Patelnię rozgrzać, posmarować olejem, usmażyć kolejno 4 lub 6 cienkich naleśników (w zależności od wielkości patelni).
Sos:
3 pomarańcze
sok z połowy cytryny
3 łyżki cukru
50g masła
50ml likieru pomarańczowego
25ml brandy
Pomarańcze dokładnie umyć. Z jednej zetrzeć skórkę. Połowę jednej pomarańczy wyfiletować, z pozostałych wycisnąć sok.
Na patelni rozpuścić masło, wsypać cukier, skropić sokiem z cytryny, podgrzewać aż cukier nabierze złotego koloru (nie mieszać). Natychmiast wlać sok pomarańczowy, likier i dodać skórkę, zagotować mieszając. Na patelnię z sosem wyłożyć również wyfiletowane kawałki pomarańczy. Naleśniki maczać w sosie, składać w trójkąty, ułożyć na patelni w pozostałym sosie, wlać brandy i podpalić. Podawać od razu.
Smacznego!
Widziałyśmy takie płonące naleśniki na filmach ale w realu nikt nam takich jeszcze nie podał :D
OdpowiedzUsuńhaha, ja postanowiłam poczuć się jak gwiazda filmowa i sama sobie je podałam:)
Usuńpamiętam, że w dzieciństwie moi rodzice często w restauracji zamawiali płonące naleśniki, by ucieszyć dzieciaki tym widokiem:) Piękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńTo fantastyczna wersja naleśników która chyba nigdy mi się nie znudzi :)
OdpowiedzUsuńTo jest to, co tygryski lubią najbardziej.
OdpowiedzUsuńŚwietne wspaniałości! Ja dziś Ci je podkradam :D
Bardzo mi się podobają te Twoje propozycje na naleśniczki niecodzienne :)
Pozdrowionka mikołajkowe! :)
Czy może Pani zdradzić jak się podpala te naleśniki. Próbowałem sam w domu zapalniczką, nad gazem a nawet palnikiem i nie idzie je zapalić.
OdpowiedzUsuńDziękuję za wskazówki.
Florian
Być może problemem jest alkohol o słabej mocy %. U mnie za pierwszym razem płomień był praktycznie niewidoczny, ale płonął, bo słychać było charakterystyczne skwierczenie. Później chlupnęłam więcej brandy:) Podpalam za pomocą drewnianego patyczka (zapałki też dają radę).
Usuńps Pana imię mi podpowiada, że nie powinno być problemu z podpaleniem:)
... o alkoholu nie pomyślałem aby dodać, sprawdzę może to pomoże :)
OdpowiedzUsuńFlorian
Tak, tak;) alkohol wlewamy na patelnię, nie w siebie;)
Usuń