Też tak macie, że w każdym napotkanym kwiatku lub roślince widzicie jedzenie? No dobrze, może nie dosłownie w każdym, ale w wielu. Na przykład dzika róża zachwyca mnie kolorem i zapachem, ale w głowie od razu kiełkuje myśl, że przecież konfiturę można by zrobić... Albo jak zbieram chabry, to nie tylko z myślą o bukiecie, ale przede wszystkim o ususzeniu tych delikatnych niebieskich płatków do herbaty... Wiecie, o co chodzi? Tak?? I też tak robicie? Ufff, trochę mnie ulżyło:)
Weekendowa rowerowa przejażdżka zaowocowała więc kwiatami czarnego bzu. Nie byłabym sobą, gdybym tak po prostu minęła piękny krzew, w dodatku (co najważniejsze) rosnący z dala od drogi. Pierwsza myśl: będzie z niego kolacja - placuszki z kwiatów czarnego bzu, do zrobienia których tak długo już się przymierzałam.
Jak pomyślałam, tak zrobiłam:) A ponieważ tych kwiatów trochę narwałam, przy okazji nastawiłam lemoniadę z bzu. Pachnie obłędnie! Przepis oczywiście opublikuję w najbliższym czasie. Na dniach też przypomnę przepis na nalewkę oraz pokażę, jak wygląda po dwóch latach leżakowania.
Wracając do placuszków - są bardzo smaczne. Mają w sobie ten delikatny aromat i najlepsze są prosto z patelni, oprószone cukrem pudrem.
Zrywając kwiaty pamiętajcie, by wybierać te najładniejsze, w pełni rozwinięte, ale nie przekwitłe - mają kremowy kolor i dużo pyłku. Kwiaty należy zerwać delikatnie, żeby ten pyłek nie obleciał. I oczywiście kwiatów nie myjemy (dlatego przed smażeniem trzeba je rozłożyć na papierze i pozwolić robaczkom uciec:)
Składniki (na 10 placuszków):
2 jajka
1 szklanka mąki
1 szklanka mleka
0,5 szklanki wody gazowanej
łyżka cukru
0,5 łyżeczki proszku do pieczenia
10 kwiatów czarnego bzu
olej do smażenia
cukier puder do posypania
Składniki ciasta miksujemy, odstawiamy na 10 minut.
Na patelni rozgrzewamy olej.
Kwiaty bzu zanurzamy w cieście, przekładamy na patelnię. Póki placuszki się smażą z jednej strony, szybko obcinamy nożyczkami łodygi i przewracamy na drugą stronę. Smażymy na złoty kolor. Osączamy z nadmiaru tłuszczu na papierowym ręczniku, przed podaniem posypujemy cukrem pudrem.
Smacznego!
cudo, moja babcia robiła z kwiatów cukinii takie placuszki:)
OdpowiedzUsuńz kwiatów cukinii u mnie w tym roku też będą pyszności;)
UsuńA u mnie bez zjadła mszyca :(
OdpowiedzUsuńuuu, kiepsko.... ale na polach czy w lesie może znajdziesz:)
UsuńNie robiłam nigdy takich, jak będę u babci na wsi muszę wypróbować.
OdpowiedzUsuńSzczerze, to tak nie mamy ale czujemy, że po spróbowaniu tych placuszków zmieniłybyśmy zdanie :D
OdpowiedzUsuńJakie fantastyczne skutki przejażdżki rowerowej - pyszne placuszki! :)
OdpowiedzUsuńAlez pyszne, włąśnie też mam zamiast na dniach zrobić
OdpowiedzUsuńNigdy takich nie jadłam. Super pomysł. Wszelkie placuszki tego typu jak najbardziej lubię. A takie nowości to już w ogóle rarytas :) Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńZ kwiatów akacji jedliśmy i smakują rewelacyjnie.Pora spróbować Twoje placuszki z czarnym bzem, na pewno będą pyszne:)
OdpowiedzUsuńu mnie w planach jeszcze takie z kwiatów akacji, ale muszę się pospieszyć, bo już przekwita
UsuńOj zjadłbym sobie :D
OdpowiedzUsuńbomba, no zatkało mnie teraz :)
OdpowiedzUsuń