Pisząc ten post zastanawiam się, jaka była moja ulubiona zupa w dzieciństwie. Uwielbiałam babciną ogórkową z ryżem, młodą botwinkę z jajkiem, zacierki (które - ku zdziwieniu wszystkich - zajadałam świeżym ogórkiem). Ale chyba najbardziej lubiłam szczawiową. Może dlatego, że była to zupa głównie sezonowa, choć babcia zawsze robiła kilka słoików szczawiu na zimę, by i poza sezonem dogodzić wnuczce:)
Szczawiową uwielbiam do dziś, zarówno taką tradycyjną z ziemniakami, jak i moje wariacje na jej temat - np. z pokrzywami. Ale do tej pory gotowowałam ją zazwyczaj tylko latem. Zapomniałam zupełnie, że przecież można zrobić zapas siekanego szczawiu do słoików.
Niektórzy szczaw pasteryzują, inni obgotowują krótko. U nas mieszało się go z solą, ugniatało i wkładało do słoików, z wierzchu zalewając smalcem. I taki szczaw bez problemu można było przechowywać przez całą zimę.
Składniki (na 3-4 słoiki 200ml):
1 kg szczawiu
3 łyżeczki soli
olej lub smalec
Szczaw dokładnie przebrać, oderwać łodygi, opłukać i ułożyć na sicie, by woda odciekła.
Listki posiekać, zasypać solą i ugnieść, żeby puściły sok. Odciśnięte z soku liście wkładać do wyparzonych słoików, ugniatając mocno. Na wierzch wlać ok 1 cm oleju lub rozpuszczonego smalcu, słoiki zakręcić.
Przechowywać w chłodnym miejscu - np. w piwnicy albo w lodówce.
ale kolor, wiosna w pełni:)
OdpowiedzUsuńMoja babcia często tak zaprawiała szczaw, ja jeszcze nigdy. Ale to fajny pomysł :-)
OdpowiedzUsuńA ja nigdy z czymś takim się nie spotkałam. Jednak muszę przemyśleć tę kwestię, bo w zimie mam problem z dostarczeniem witamin oraz antyoksydantów z owoców i warzyw, ponieważ muszę unikać owoców cytrusowych, bo jestem na nie uczulona.
UsuńFajny pomysł, super, że taki zaproponowałaś!
Pozdrawiam!
można też zamrozić posiekane listki :)
UsuńCoś czuję, że taki szczaw to nawet bym mogła polubić. Jako dziecko się nieco zraziłam i podświadomie go unikam. Ale ma piękny, intensywny kolor :) Super takie słoiczki. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńkolor się zmienia po kilku dniach, staje się taki jak szczaw po ugotowaniu. Ale smak zostaje przez całą zimę;)
UsuńWypróbuję ten patent :D
OdpowiedzUsuńTen kolor w zimie będzie bezcenny :)
OdpowiedzUsuńTaki szczaw na zimę to świetna sprawa. U mnie w domu nigdy nie robiło się tego typu zapasów, ale chyba czas to zmienić :)
OdpowiedzUsuńMuszę sobie zrobić kilka takich słoiczków, zimą zawsze mi brakuje szczawiówki :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, nielubiezmywania.blogspot.com
Chyba tylko raz w życiu jadłyśmy szczawiową zupę i jakoś nie specjalnie nam smakowała :P
OdpowiedzUsuńA będzie pyszna zupka :)
OdpowiedzUsuńTez robię z niego przetwory. Majowy jest najsmaczniejszy
OdpowiedzUsuńW tym roku zrobię, bo w zeszłym przegapiłam :-)
OdpowiedzUsuńFajny sposób, taki inny...chociaż w tym roku w ten sposób zrobiłam czosnek niedźwiedzi ale jestem pełna obaw czy długo postoi. Co do szczawiu to nie robię, dostaję od mamy tylko ona daje do słoików już przegotowany a ta wersja na surowo jest pewnie bardziej aromatyczna i,, świeższa,, po otwarciu ;)
OdpowiedzUsuńszczawiu nie zbieramy bo nie mamy gdzie a szukać miejsc też nie mamy czasu. Widziałam w sklepie słoiczki i, raz kiedyś gotowca można :)
OdpowiedzUsuńBuraczki do słoika robiłam, ale szczawiu to nie
OdpowiedzUsuńu nas kiedyś był obowiązkową pozycją w domowej spiżarni, a w zimie babcia często gotowała nam zupę szczawiową:)
Usuń