A póki co zostawiam Wam przepis na pyszne paszteciki, bogato nadziane kapustą z grzybami i orzechami. Pyszne - to jednak mało powiedziane;)
Składniki (na ok 50 sztuk):
ciasto:
500g mąki
25g świeżych drożdży
1 szklanka mleka
2 jajka
1 łyżeczka soli
3 łyżki cukru
50g masła
1 łyżka oleju
nadzienie:
1 kg kiszonej kapusty
400g pieczarek
2 łyżki grzybowego pyłu
2 cebule
100g orzechów włoskich
łyżka majeranku
1 liść laurowy
2 ziarenka ziela angielskiego
sól, pieprz do smaku
olej do smażenia
na wierzch: 1 jajko
zioła, czarnuszka, sezam, mak
Nadzienie: Jeśli kapusta jest zbyt kwaśna - opłukać pod bieżącą wodą, odcisnąć, posiekać.
Na patelni rozgrzać ok 2 łyżek oleju, dodać kapustę, smażyć, aż lekko się podrumieni. Posypać grzybowym pyłem, dodać liść i ziele, podlać wrzątkiem i dusić do miękkości.
Pieczarki oczyścić, pokroić drobno. Wrzucić na suchą patelnię, smażyć, aż odparują.
Cebulę pokroić w kostkę, zrumienić na oleju, dodać kapustę i pieczarki, doprawić majerankiem, pieprzem, smażyć razem kilka minut.
Orzechy uprażyć na suchej patelni, potrzeć z dłoniach, żeby pozbyć się skórek, posiekać drobno i dodać do kapusty.
Ciasto: Masło roztopić. Mleko podgrzać. Z drożdży, łyżeczki cukru, łyżeczki mąki i pół szklanki mleka przygotować rozczyn. Mąkę przesiać z solą, dodać pozostałe mleko z rozbełtane z jajkami, wlać wyrośnięty rozczyn. Wyrabiać ciasto, dodając masło, tak długo, aż będzie odstawać od ręki. Z ciasta uformować kulę, posmarować olejem, przykryć ściereczką i odstawić w ciepłe miejsce do wyrastania.
Gdy ciasto podwoi objętość, zagnieść jeszcze raz, podzielić na 4 kawałki. Każdy rozwałkować na długi pasek o długości ok 40cm i szerokości ok 10cm, wyłożyć nadzienie, zwinąć i zlepić brzeg. Tak powstały wałek pokroić na paszteciki, ułożyć je na blasze wyłożonej papierem w sporych odstępach, przykryć ściereczką i odstawić do napuszenia.
W ten sam sposób przygotować pozostałe paszteciki.
Przed pieczeniem paszteciki posmarować rozmąconym jajkiem, posypać ziołami, czarnuszką, makiem, sezamem - wg uznania.
Paszteciki wstawić do nagrzanego piekarnika, piec ok 15-20 minut w temp. 180stC, do uzyskania złotego koloru.
Smacznego!
Zawsze te paszteciki podziwiamy na blogach ale u nas nigdy się ich nie robiło. Muszą smakować genialnie z barszczem :D
OdpowiedzUsuńto może w tym roku zaliczycie pierwsze domowe paszteciki?:)
UsuńTyle pomysłów na wypieki a tak mało czasu :P
UsuńUrocze paszteciki :-) ja takie uwielbiam z barszczykiem :-)
OdpowiedzUsuńPyszne. Świetny dodatek do barszczu
OdpowiedzUsuńDawno już nie jadłam pasztecików, wypadałoby zrobić, może na sylwestra? :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam paszteciki ze szczególnością te z kapustą :)
OdpowiedzUsuńbardzo lubię paszteciki, z wszelakim nadzieniem :-) Twoje wyglądają bardzo apetycznie!
OdpowiedzUsuńteż będę robiła :) z barszczykiem niebo w gębie!
OdpowiedzUsuńteż jeszcze nie myślę o Świętach, tym bardziej, że w Wigilię idę jeszcze do pracy :(
OdpowiedzUsuńPaszteciki u nas zawsze są ale takie z grzybami. Z kapustą robię krokiety i pierogi, lecz bez dodatku orzechów. Ciekawa jestem ich smaku, czuć mocno orzechy?
niestety, większość pracuje w Wigilię...
UsuńOrzechy nie dominują, ale dopełniają smak, przyjemnie chrupią.
spróbuj dodać je do części krokietów, porównasz smaki;)
chyba tak zrobię. Tego roku praca w Wigilię to dla mnie nowość, bo jak tylko uczyłam w szkole, lub w niepublicznych przedszkolach to oczywiście takie dni miałam wolne. W tym roku uczę w publicznych placówkach a dzieci w takie dni również uczęszczają do przedszkola, harmonogram inny aniżeli przerwy szkolne od zajęć jest tego roku dla mnie "bolesny".
UsuńDziś ugotowałam dwa farsze - jeden "prawdziwy" kapusta z grzybkami, drugi kapusta + pieczarki, bo prawdziwe grzybki to u nas rarytas i nie miałam ich tego roku dużo. Do jednej partii pasztecików dodam też orzechy :) Ale zrezygnuję z majeranku, jakoś on do mnie nie przemawia w kapuście ..
Jakie piękne! :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie paszteciki to zdecydowanie mało powiedziane. Ja je wręcz kocham i z ich przygotowaniem nie ograniczam się tylko do czasu świątecznego. Tak co najmniej raz na miesiąc muszę takie zjeść ;)
OdpowiedzUsuń