Wśród moich kulinarnych grzeszków jest podjadanie świeżego chleba z masłem. Uwielbiam, gdy rozpuszcza się ono na jeszcze ciepłej kromce chleba, nie potrafię się powstrzymać, nawet gdy chleb piekę na wieczór. Chrupiąca skórka, mięciuteńki miękisz i masło... Żaden dietetyk nie przekona mnie wtedy, że tak nie zdrowo, że boczki urosną (i niższe partie ciała również).
Jakiś czas temu pokusiłam się o zrobienie sera korycińskiego (no może nie do końca oryginalnego, bo jest to produkt ze znakiem ChOG), a przy okazji wyszło mi też masło. Miałam 5 litrów mleka prosto od krowy, z czego uzyskałam 750ml śmietanki. Nie miałam pomysłu na jej wykorzystanie, ukisiłam więc i ubiłam masło. Takie prawdziwe, pachnące! Z kromką chleba smakowało po prostu genialnie;)
Widzieliście pewnie w skansenach kierzanki, a być może nawet w domu babcie takie mają. Moja babcia ma, pamiętam nawet jak ubijała w niej masło. Wiadomo, to nie jest przyrząd do robienia masła z pół litra śmietany. Przy mniejszych ilościach można ubijać śmietanę w słoiku albo wykorzystać nowoczesne techniczne osiągnięcia i wspomóc się mikserem.
Ja połączyłam dwie ostatnie metody. Jak już wspomniałam, miałam 3/4 litra śmietanki, którą pozostawiłam w cieple na dobę, żeby się ukisiła. Dalej było ubijanie. Zaczęłam ubijać mikserem, po ok 5 minutach śmietana zamieniła się w normalną bitą śmietankę, po kolejnych 5 minutach wyraźnie siadła i jakby się zważyła, przypominając kaszę mannę. Gdy zobaczyłam już pierwsze małe kulki tłuszczu (takie wielkości ziaren), przelałam wszystko do słoika i energicznie potrząsałam, aż powstały kulki tłuszczu wielkości orzechów, a po chwili skleiły się w jeden kawałek. Masło wyjęłam, włożyłam do miski z zimną woda, płukałam, gniotąc go łyżką i zmieniając kilka razy wodę, aż zrobiła się czysta. W myciu masła chodzi o to, żeby wypłukać z niego maślankę, inaczej szybko zjełczeje.
Pozostało tylko uformować zgrabną osełkę i rozkoszować się smakiem;)
Wyszło mi 230g masła i prawie pół litra maślanki (ach jaka była pyszna!)
Jakiś czas temu pokusiłam się o zrobienie sera korycińskiego (no może nie do końca oryginalnego, bo jest to produkt ze znakiem ChOG), a przy okazji wyszło mi też masło. Miałam 5 litrów mleka prosto od krowy, z czego uzyskałam 750ml śmietanki. Nie miałam pomysłu na jej wykorzystanie, ukisiłam więc i ubiłam masło. Takie prawdziwe, pachnące! Z kromką chleba smakowało po prostu genialnie;)
Widzieliście pewnie w skansenach kierzanki, a być może nawet w domu babcie takie mają. Moja babcia ma, pamiętam nawet jak ubijała w niej masło. Wiadomo, to nie jest przyrząd do robienia masła z pół litra śmietany. Przy mniejszych ilościach można ubijać śmietanę w słoiku albo wykorzystać nowoczesne techniczne osiągnięcia i wspomóc się mikserem.
Ja połączyłam dwie ostatnie metody. Jak już wspomniałam, miałam 3/4 litra śmietanki, którą pozostawiłam w cieple na dobę, żeby się ukisiła. Dalej było ubijanie. Zaczęłam ubijać mikserem, po ok 5 minutach śmietana zamieniła się w normalną bitą śmietankę, po kolejnych 5 minutach wyraźnie siadła i jakby się zważyła, przypominając kaszę mannę. Gdy zobaczyłam już pierwsze małe kulki tłuszczu (takie wielkości ziaren), przelałam wszystko do słoika i energicznie potrząsałam, aż powstały kulki tłuszczu wielkości orzechów, a po chwili skleiły się w jeden kawałek. Masło wyjęłam, włożyłam do miski z zimną woda, płukałam, gniotąc go łyżką i zmieniając kilka razy wodę, aż zrobiła się czysta. W myciu masła chodzi o to, żeby wypłukać z niego maślankę, inaczej szybko zjełczeje.
Pozostało tylko uformować zgrabną osełkę i rozkoszować się smakiem;)
Wyszło mi 230g masła i prawie pół litra maślanki (ach jaka była pyszna!)
Ja kupuję takie właśnie osełkowe od gospodarza, smak zupełnie inny niż ze sklepu;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam i też podjadam. Robię czasami w moim TM. Jest pyszne i faktycznie ma inny smak, lepszy niż sklepowe :-)
OdpowiedzUsuńŚliczna osełka, domowe masełko to jest dopiero smak :)
OdpowiedzUsuńPrawdziwe slow food! :)
OdpowiedzUsuńHa ja ostatnio pomagałam w pisaniu wypracowania na temat,, starych czasów,, i robienia masła również :) nie żebym była tak wiekowa :D ale pamiętam... u mnie się na ten przyrząd mówiło,, tłuczka,, jako dziecko ubijałam w niej masło i.... potwornie tego nie lubiłam. Co innego teraz, zrobiłabym i zjadła z rozkoszą :) piękna osełka! Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńdzieci ogólnie szybciej się nudzą przy jednostajnej pracy, więc się nie dziwię, że nie lubiłaś. Ja pamiętam jak babcia ubijała, a sama próbowałam w słoiku już o wiele później, będąc świadomą nastolatką;) wtedy trzęsłam słoikiem dłuuuugo i też pamiętam, że była gotowa się poddać, gdy zobaczyłam oddzielające się kuleczki tłuszczu.
Usuńdla mnie świeży chleb z masłem to najsmaczniejsza rzecz na świecie :) szkoda, że faktycznie jest bardzo kaloryczne, a takie masełko moja mama też kiedyś robiła
OdpowiedzUsuńW dzieciństwie jak jeździłam na wakacje na wieś to robiliśmy, chętnie wrócę do tego smaku :)
OdpowiedzUsuńOj robiło się wiele razy masło z babcią :)
OdpowiedzUsuńJakież pyszności :D
OdpowiedzUsuńZa każdym razem kiedy odwiedzamy rodziców, naszym grzeszkiem też jest podjadanie chleba z masłem :D Ale nasza mama go kupuje i sama nie robi :P To musi być dopiero duma, podać rodzinie domowe masło :P
OdpowiedzUsuńchyba rodzina się przyzwyczaiła już do moich kulinarnych wybryków, ale smak prawdziwego masła docenili;)
Usuńoj już od dawna mam ochotę na takie swojskie masełko i chleb z chrupiącą skórką. Pycha ;)
OdpowiedzUsuńNie potrzeba mi nic więcej ;) świeży chlebek i domowe masełko! Pyszności!
OdpowiedzUsuńMmmmm....pycha....domowe masełko jest pyszne
OdpowiedzUsuń