Tęskniłam za paczkami. Ostatni raz jadłam je jakoś wiosną, a więc prawie rok temu! I jak ja tyle wytrzymałam?:)
Ale już dziś Tłusty Czwartek, a to oznacza, że możemy zajadać się pączkami do woli, kalorii tego dnia się nie liczą:) Tradycyjnie przygotowałam pączki bazując na naszym rodzinnym sprawdzonym przepisie, wprowadziłam jednak do niego trochę zmian, żeby pączki nieco odchudzić, zmniejszając ilość cukru i śmietany. I kolejny raz się udały! Teraz nawet nie wiem, które są lepsze - czy te kresowe, czy może te nazwane najlepszymi, czy tegoroczne. Jeszcze jedną zmianą, którą wprowadziłam, jest sposób nadziewania pączków. Zawsze nadziewałam je przed smażeniem, a tym razem postanowiłam napełnić je malinowym curdem, więc smażenie z kremem w środku nie było możliwe. Nadziewałam pączki po usmażeniu, kiedy prawie wystygły. Zamiast lukru pączki przyprószyłam cukrem pudrem - znowuż, kilka kalorii mniej na sztuce:)
No i powiem Wam, że cudownie smakują z tym malinowym kremem w środku, a ciasto jest jak zawsze lekuchne i niesamowicie puszyste.
Polecam również inne przepisy na pączki:
Paczki malinowe
Składniki (na 22 duże pączki):
650g mąki
25g drożdży
60g cukru
2 jajka
4 żółtka
80g śmietany 18%
250ml mleka
50g masła
ziarenka z laski wanilii
2 łyżki spirytusu
olej do smażenia
malinowy curd do nadziewania (zrobiony wg tego przepisu, zamiast porzeczek użyłam mrożonych malin)
Mleko podgrzać (nie może być gorące). Drożdże pokruszyć z łyżką cukru, zalać pół szklanki mleka, wsypać łyżeczkę mąki, wymieszać i odstawić do wyrastania na ok 15 minut. Zaczyn powinien wyrosnąć na całą szklankę.
Jajka, żółtka, cukier, pozostałe mleko, śmietanę, spirytus i ziarenka wanilii roztrzepać, wsypać przesianą mąkę, wlać wyrośnięty zaczyn i wyrobić miękkie, gładkie ciasto. Ciasto na początku będzie się kleiło, ale z czasem (po ok 15 minutach) zacznie odstawać od miski. Do ciasta wlewać w 3 turach roztopione i przestudzone masło, cały czas wyrabiając. Gdy masło wmiesza się w ciasto, uformować kulę, przykryć i odstawić w ciepłe miejsce do wyrastania. Ciasto powinno zwiększyć objętość co najmniej dwukrotnie.
Z wyrośniętego ciasta odrywać kawałki wielkości jajka, formować okrągłe pączki, układać na wysmarowanej olejem blasze, przykryć i pozostawić do napuszenia na ok 30 minut.
W rondlu z grubym dnem rozgrzać olej do 170stC. Na olej wykładać pączki wyrośniętą stroną, smażyć ok 1,5 minuty na małym ogniu, odwrócić i smażyć jeszcze ok minuty (czas smażenia zależy od wielkości pączków).
Usmażone pączki wyjąć, położyć na papierowym ręczniku, żeby osączyć je z nadmiaru tłuszczu.
Gdy nieco przestygną, nadziać kremem za pomocą szprycy z długą końcówką-rurką.
Oprószyć cukrem pudrem.
Smacznego!
650g mąki
25g drożdży
60g cukru
2 jajka
4 żółtka
80g śmietany 18%
250ml mleka
50g masła
ziarenka z laski wanilii
2 łyżki spirytusu
olej do smażenia
malinowy curd do nadziewania (zrobiony wg tego przepisu, zamiast porzeczek użyłam mrożonych malin)
Mleko podgrzać (nie może być gorące). Drożdże pokruszyć z łyżką cukru, zalać pół szklanki mleka, wsypać łyżeczkę mąki, wymieszać i odstawić do wyrastania na ok 15 minut. Zaczyn powinien wyrosnąć na całą szklankę.
Jajka, żółtka, cukier, pozostałe mleko, śmietanę, spirytus i ziarenka wanilii roztrzepać, wsypać przesianą mąkę, wlać wyrośnięty zaczyn i wyrobić miękkie, gładkie ciasto. Ciasto na początku będzie się kleiło, ale z czasem (po ok 15 minutach) zacznie odstawać od miski. Do ciasta wlewać w 3 turach roztopione i przestudzone masło, cały czas wyrabiając. Gdy masło wmiesza się w ciasto, uformować kulę, przykryć i odstawić w ciepłe miejsce do wyrastania. Ciasto powinno zwiększyć objętość co najmniej dwukrotnie.
Z wyrośniętego ciasta odrywać kawałki wielkości jajka, formować okrągłe pączki, układać na wysmarowanej olejem blasze, przykryć i pozostawić do napuszenia na ok 30 minut.
W rondlu z grubym dnem rozgrzać olej do 170stC. Na olej wykładać pączki wyrośniętą stroną, smażyć ok 1,5 minuty na małym ogniu, odwrócić i smażyć jeszcze ok minuty (czas smażenia zależy od wielkości pączków).
Usmażone pączki wyjąć, położyć na papierowym ręczniku, żeby osączyć je z nadmiaru tłuszczu.
Gdy nieco przestygną, nadziać kremem za pomocą szprycy z długą końcówką-rurką.
Oprószyć cukrem pudrem.
Smacznego!
ja przyznaję pączki jem głównie w lutym, na koniec karnawału. Zjem na rok może 2 czy trzy, fanką wielką pączków nie jestem, wolę drożdżówki ;)
OdpowiedzUsuńZawsze nadziewam po smażeniu :) ale pysznie wyglądają, curdu to bym się nie spodziewała w tych pączkach, obstawiałam na różę. No to do pracy rodacy! Idę z radością bo wiem, że tam czeka na mnie pączek hihih, a sama na dziś nie smażyłam :)
OdpowiedzUsuńa mówiłam, że niespodzianka;)
UsuńUwielbiam maliny, to moje ulubione owoce, więc pączki z malinami to dla mnie rewelacja :-)
OdpowiedzUsuńMam tak samo ☺
Usuńwyglądają po prostu perfekcyjnie :)
OdpowiedzUsuńU mnie dziś były klasyczne - z różą. Takie malinowe jadłam daawno, daawno temu, ale pamiętam, że mi smakowały. Świetny pomysł! Bardzo mi się podoba. Wyglądają super. Wspaniała malinowa osłoda. Pozdrawiam ciepło :)
OdpowiedzUsuńMniam... Z malinowym curdem muszą być rewelacyjne. :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam! ;)
OdpowiedzUsuńNie należę do osób, które pączki lubią, ale te tak kuszą ;)
OdpowiedzUsuńhttp://rankiemwszystkolepsze.blogspot.com/
A my pączków to już lata nie jadłyśmy xD Choć nie! W ubiegłym roku po babcinym zjadłyśmy :) W tym roku się nie udało, bo za daleka odległość od babci xD Za to uczciłyśmy ten dzień wypasionymi goframi z lodami i ciastkami Oreo :D
OdpowiedzUsuńileż pięknego nadzienia! cudowne :-)
OdpowiedzUsuń